0
greg2014 22 stycznia 2018 21:27
Image

Z kolei obok dworca autobusowego zlokalizowany jest budynek o nazwie Memorial Act, w którym znajduje się centrum upamiętnienia niewolnictwa oraz handlu niewolnikami. Jest to obiekt o najbardziej nietypowej architekturze na wyspie jaki widziałem – zdecydowanie przyciąga uwagę:

Image

Po kilku minutach oczekiwania przyjechał autobus do St.Francois, gdzie znalazłem się po niespełna godzinie jazdy. Moim pierwszym celem podróży był cypel położony na końcu wyspy o wdzięcznej nazwie La Pointe des Chateaux.

Samo St.Francois oprócz turystyki utrzymuje się z rybołówstwa. W małym porcie położonym w centrum miasta ryby i inne owoce morza sprzedawane są prosto z łodzi. Dodatkowo obok portu znajduje się nieduży targ rybny, w którym sprzedawane są ryby już wstępnie oprawione a także kraby i inne owoce morza, z których nazwaniem miałbym spory problem:

Image

Jeśli mowa o problemach z nazywaniem owoców morza to zaraz po wyjściu z autobusu natknąłem się na stoisko, na którym sprzedawane były – no właśnie – pytanie co to jest…ani małża, ani duża ostryga. Może ktoś pomoże ?

Image

Sprzedawca na życzenie klientów specjalnym śrubokręto-hakiem otwierał muszle i wyciągał ich wnętrzności, które są główną atrakcją kulinarną:

Image

Jak widać jest to coś całkiem sporego ale szczerze mówiąc mnie to nie przekonało – tzn. musiałbym to zobaczyć może na talerzu:-) Swoją drogą puste muszle były oferowane turystom po kilka euro – intencja sprzedawcy była taka, żeby nic się nie zmarnowało:-)

Na pomostach i łódkach na swoją działkę czekały również pelikany:

Image

Sam port w St.Francois położony jest w głębokiej zatoczce, nad której wejściem przerzucony jest mostek przyciągający wędkarzy.

Image

Dopiero po wejściu na mostek widać, że prąd morski lub wiatr wpychają wody z morza do zatoczki – a wraz z nim ryby. Woda jest krystalicznie czysta w związku z czym widać było, że ich tutaj nie brakuje. Z samego mostku roztacza się widok na cały port rybacki:

Image

Ale moim celem było jak wspomniałem La Pointe des Chateaux. Po przyjeździe do St. Francois czekała na mnie niemiła niespodzianka - okazało się niestety, że aktualnie autobusy do tego urokliwego miejsca nie jeżdżą.

GPS w telefonie mnie poinformował, że do mojego celu-cypla jest 5 km więc specjalnie nie zrażony ruszyłem w trasę chcąc przy okazji zobaczyć położone po drodze plaże i zatoczki. Najpierw jednak miałem okazję zaliczyć pierwszorzędną ulewę. Nie wybierając się w tym dniu w góry nie zabrałem ze sobą ani parasola ani płaszcza przeciwdeszczowego i to był bardzo duży błąd. Przed całkowitym przemoczeniem uchroniło mnie jakieś drzewo z olbrzymimi liśćmi:-)

Na szczęście ulewa trwała tradycyjnie czyli do 15 minut. Wkrótce po niej zaczęła się równie tradycyjna "parówka" - słońce zaczęło palić niemiłosiernie a wszystkie chmurki gdzieś znikły.

Tuż po wyjściu z St.Francois miałem okazję zobaczyć pierwszą z licznych i praktycznie opustoszałych plaż:

Image

Plaże w tej części wyspy są zarówno piaszczyste jak i kamieniste – i z reguły bardzo wąskie.
Kawałek potem natknąłem się na "wysypisko " muszli po wspomnianych wcześniej małżach/ostrygach (?):

Image

Jak widać, lokalni sprzedawcy te muszle, których nie uda im sprzedać oddają morzu . Dodam tylko, że zapach w okolicy do najprzyjemniejszych nie należał – dobrze o tym wiedzieć przed zakupem takiej muszli bezpośrednio po wyjęciu z niej wnętrzności – wymaga ona chyba jeszcze poważnych zabiegów sanitarnych, aby można ją było położyć na regale:-)

Za St.Francois rozciągają się liczne zatoczki klifowe – praktycznie każda z nich jest inna:

Image

Image

W ogóle cały ten odcinek jest bardzo urokliwy. Idąc wzdłuż głównej drogi co jakiś czas skręcałem w stronę brzegu podziwiając tutejsze okoliczności przyrody.

Niestety mojemu GPS-owi chyba coś się pokręciło bo ostatecznie okazało się, że do mojego punktu docelowego jest nie 5 a 9 km – a to zasadnicza różnica. Dotarłem tam jednak w miarę sprawnie i muszę przyznać, że miejsce faktycznie warte jest wizyty.

La Pointe des Chateaux to najbardziej wysunięty na wschód przylądek Gwadelupy, gdzie można zobaczyć niesamowity morski spektakl, podczas którego morskie fale rozbijają się o dziwnie uformowane skały. Na samym przylądku został umieszczony krzyż widoczny z oddali – zarówno od strony morza jak również z plaż od strony St.Francois.

Image

Wzniesieniu z krzyżem towarzyszy kilka skał:

Image

Image

Z kolei po drugiej stronie mojego "punktu obserwacyjnego" ulokowana była piękna zatoczka z wystającymi formacjami skalnymi tworzącymi coś na wzór falochronu:

Image

Oczywiście z La Pointe des Chateaux nie miałem najmniejszej ochoty wracać pieszo. Stwierdziłem, że tym razem spróbuję podróży autostopem. Poszło bardzo szybko – pierwszy samochód zatrzymał się po kilku minutach. Okazało się, że podróżujące nim małżeństwo Francuzów przebywające tutaj na wakacjach całkiem sprawnie sobie radzi z angielskim i po krótkiej wymianie grzeczności wylądowałem na tylnym siedzeniu ich samochodu:-) Początkowo planowałem wrócić do St.Francois i stąd autobusem w stronę P-a-P ale okazało się, że jadą oni do St. Anne – kolejnej urokliwej miejscowości położonej mniej więcej w połowie drogi pomiędzy St.Francois a P-a-P. Bez problemu zgodzili się podrzucić mnie do centrum St.Anne, gdzie dotarliśmy w niespełna pół godziny.

Saint-Anne już na pierwszy rzut oka przypomina kurort turystyczny. Praktycznie w centrum miejscowości ulokowana jest całkiem spora i naprawdę ładna plaża, której towarzyszy cała masa straganów, budek, restauracji i innych atrakcji turystycznych. Sama plaża wygląda tak:

Image

Image

Image

Wzdłuż morza ciągnie się deptak-promenada, którym można przejść całkiem spory odcinek:

Image

Tuż po przejściu całej promenady zainteresował mnie lokalny cmentarz, a raczej bardzo nietypowe nagrobki przypominające mini-kapliczki:

Image

A praktycznie tuż za tym miejscem (idąc w kierunku P-a-P) pojawił się drogowskaz do drugiej – i chyba najsłynniejszej plaży w St.Anne – Caravelle. Sama plaża położona jest obok ekskluzywnego ośrodka Club Med – największego jaki w ogóle widziałem na wyspie. Ponieważ przez teren ośrodka nie można przejść, dostęp do plaży jest możliwy nieco z boku – trzeba przy tym najpierw przejść przez mniej atrakcyjny fragment brzegu aby trafić we właściwe miejsce. Ponieważ na Gwadelupie nie jest dozwolone grodzenie plaż dla celów prywatnych, każdy kto dotrze do plaży w ten sposób może na niej zostać – ale niestety nie może korzystać już z plażowych przybytków (prysznice, toalety itd.) ponieważ te leżą już na terenie wspomnianego Club Med. Mimo wszystko warto się tutaj wybrać bo miejsce jest naprawdę warte zobaczenia. Poniżej zamieszczam kilka zdjęć z plaży Caravelle:

Image

Image

Image

Image

Image

Po zakończeniu wizyty w St.Anne wróciłem na główną drogę prowadzącą do P-a-P, gdzie odnalazłem przystanek autobusowy. Nie czekałem na nim nawet minuty, kiedy podjechał jakiś Kreol, który spytał czy jedziemy (ja i jeszcze jedna para oczekująca na przystanku) do P-a-P. Po potwierdzeniu powiedział, że nas zabierze i w ten sposób po kolejnych 20-u minutach byłem w centrum P-a-P. Po drodze mówił, że zawsze chętnie zabiera turystów ponieważ może sobie z nimi porozmawiać i mu się nie nudzi:-) A tak w ogóle to mieszkał 14 lat w Nowym Jorku ale wrócił na Gwadelupę ponieważ nie był w stanie dłużej pracować w tempie jakiego tam od niego oczekiwano. Jak powiedział – tutaj żyje spokojnie a czas płynie wolniej :-)

W drodze do mojej kwatery po bagaże zajrzałem jeszcze na targ w centrum miasta specjalizujący się w sprzedaży lokalnych rumów i nalewek:

Image

A potem – już z bagażami – pokonałem niewielki odcinek jaki dzielił mnie od portu i dosłownie po 10-u minutach poświęconych na oddanie bagażu, kontrolę dokumentów, wykonanie zdjęcia oraz kontrolę bezpieczeństwa stałem przed trapem prowadzącym na statek:

Image

Jak się okazało większości pasażerów spodziewano się dopiero około 20 po przylocie samolotu Air France z Paryża – stąd terminal był praktycznie pusty.

Kabina już czekała w gotowości:

Image

Image

I w ten sposób zakończyła się pierwsza część mojego pobytu na Gwadelupie. Pierwsza bo będę tutaj jeszcze za tydzień i za 2 tygodnie i jakieś plany jeszcze mam. A tymczasem wieczorem wyruszamy w kierunku Tobago.

C.D.N. :-)
Co do kabiny to zwykła kabina wewnętrzna - najmniejsza z dostępnych na statku :-)
Tylko wstawka typu owoce czy szampan są niestandardowe - dostaję je za status.Wracając jeszcze na chwilę do Gwadelupy, zainteresowanym zwiedzaniem wyspy polecam stronę http://www.randoguadeloupe.gp (jest dostępna w wersji francuskiej i angielskiej). Na dość dokładnej mapie wyspy zostały na niej zaznaczone największe jej atrakcje z naciskiem na te, które położone są na terenie Parku Narodowego na Base Terre (ale nie tylko). Każdej atrakcji towarzyszy opis ze zdjęciami i mapkami, który można ściągnąć również w formacie PDF. Są tam opisane m.in. najpopularniejsze szlaki z informacjami o czasie potrzebnym na ich przejście, interesującymi punktami po drodze itd. Moim zdaniem zostało to przygotowane naprawdę świetnie.

A wracając do mojej relacji- tak jak pisałem, w międzyczasie sprawnie i bez problemów znalazłem się na statku. Costa Magica jest całkiem sporych rozmiarów jednostką o tonażu przekraczającym 100 tys. ton i zabierającym na pokład blisko 2700 pasażerów oraz niespełna 1000 członków załogi. Statek został zwodowany w 2004 roku i od tego czasu "służy" w Costa Crociere. W miesiącach maj-wrzesień obsługuje zazwyczaj trasy w północnej Europie (Bałtyk, Fiordy Norweskie, Morze Północne), wiosną i jesienią – na Morzu Śródziemnym a mniej więcej od grudnia do marca-kwietnia przebywa na Karaibach. Zakładając taką rotację, zalicza on w ciągu roku kilka rejsów repozycyjnych. Na wiosnę z Morza Śródziemnego do któregoś z portów niemieckich/duńskich lub holenderskich, jesienią w przeciwnym kierunku oraz na przełomie listopada/grudnia z Morza Śródziemnego na Gwadelupę/Martynikę i na przełomie marca/kwietnia z powrotem. Tak przynajmniej wyglądało to w poprzednich latach.

Statek ma 13 pokładów dostępnych dla pasażerów. Jeśli kogoś interesowałby ich rozkład oraz szczegółowy plan, to jest on dostępny na stronie http://www.vacationstogo.com/deck_plans ... Magica.cfm

Jeśli chodzi o sam układ oraz sposób organizacji to statek nie wyróżnia się jakoś specjalnie od tych, na których miałem okazję być do tej pory. Na najwyższych pokładach można znaleźć miejsca do opalania oraz zorganizowane w dwóch kompleksach baseny oraz jakuzzi. Pierwszy z nich położony jest w centralnej części statku, posiada dużą zjeżdżalnię i jest odkryty:

Image

Image

Drugi położony jest w części rufowej (na tym samym pokładzie) i wyposażony w przesuwany dach, który w razie potrzeby można zamknąć.

Image

Swój kącik basenowy mają również dzieci:

Image

Dodatkowo osoby, które wykupią karnet do części wellness, mają dostęp do dodatkowego jakuzzi wewnętrznego w spa:

Image

Powyższy karnet (75 EUR/tydzień) daje również dostęp do saun oraz dedykowanej sali do wypoczynku.

Image

Oprócz basenów, sporą część najwyższych pokładów zajmują miejsca do opalania – na Costa Magica jest go naprawdę bardzo dużo. Nawet podczas dni na morzu nie było problemu ze znalezieniem miejsca – może z wyłączeniem tych położonych najbliżej basenów, które były "okupowane" od rana. Cechą charakterystyczną Costa Magica jest amfiteatralny układ w okolicach basenu tworzony przez wiele "półpięter", na których rozłożone są leżaki zwrócone w stronę basenu oraz położonej obok sceny dla artystów wykorzystywanej podczas różnego rodzaju animacji i imprez.

Również na jednym z górnych pokładów zlokalizowane jest spa oferujące płatne usługi (głównie masaże oraz usługi fryzjerskie) oraz dostępne dla każdego od rana do późnego wieczora centrum fitness:

Image

Image

…no może jednak nie dla każdego ponieważ do fitness wstęp jest dozwolony dla osób powyżej 16 lat i z tego co zauważyłem jest to dość ściśle przestrzegane (nie pomaga nawet obecność opiekuna).

Pomiędzy kompleksami basenowymi można znaleźć bufet samoobsługowy, który czynny jest przez większą część dnia zmieniając tylko posiłki. Jest w nim kilka sekcji - podczas niektórych posiłków są czynne wszystkie, podczas innych tylko część.

Image

Image

Częścią bufetu jest również położony w rufowej części (tuż przy basenie) grill. Całość uzupełniają 3 bary, które zaspokoją potrzeby każdego spragnionego – zresztą między stolikami w bufecie oraz leżakami na pokładach basenowych co jakiś czas chodzą kelnerzy zbierający zamówienia. Mówiąc krótko: być głodnym lub spragnionym na statku nie sposób :-) W trakcie rejsu woda, kawa i herbata były dostępne w bufecie całą dobę – również poza godzinami serwowania posiłków. Inne napoje można zamawiać w barze i w zależności od tego, czy ktoś wykupił "all inclusive" lub jakiś pakiet napojów, są one płatne lub zawarte w cenie rejsu.

Na najwyższych pokładach zlokalizowane są również kluby dla dzieci (w sumie jest ich trzy-dla najmniejszych, średnich oraz nastolatków):

Image

Image

W klubach tych (oraz w dyskotece) przez cały rejs są organizowane jakieś animacje, które cieszą się bardzo dużym powodzeniem. Zresztą na tym rejsie jest naprawdę dużo dzieci praktycznie w każdym wieku.

Dopełnieniem tego co można znaleźć na najwyższych pokładach jest ścieżka do joggingu, mini-boisko sportowe oraz osobna restauracja dla pasażerów korzystających z apartamentów oraz posiadających wysokie statusy w Costa Club:

Image

Największą część niższych pokładów (pokłady 1-2 oraz 6-8) zajmują kabiny dla pasażerów. Są one zresztą również na pokładach 9- 11 ale zajmują na nich niewielką - wydzieloną część.

Pomiędzy pokładami hotelowymi – na poziomach 3-5 zlokalizowane są z kolei restauracje główne, w których serwowane są śniadania, lunche oraz kolacje dla tych pasażerów, którzy wolą restaurację z obsługą kelnerską od samoobsługowego bufetu. W praktyce na śniadania i lunch uruchamiana jest tylko jedna z dwóch restauracji głównych – a czas jej otwarcia jest krótszy niż bufetu. Nie obowiązuje wtedy wówczas żadne przypisanie do stolika czy godziny – każdy przychodzi wtedy kiedy chce i zajmuje wolny stolik. Nieco inaczej jest na kolacji, na którą większość pasażerów wybiera się do jednej z restauracji. Wtedy obowiązuje już ściśle określona godzina oraz miejsce (stolik) przypisane do pasażera i widoczne na jego karcie. Nie ma przy tym jakiejś wielkiej ortodoksji – w porozumieniu z szefem sali stolik czy restaurację można zawsze zmienić co przydaje się, kiedy chcemy na przykład siedzieć wspólnie ze znajomymi albo nie odpowiada nam przypisana z automatu pora posiłku. Na tym rejsie tury kolacji były określone na 18:15/18:30 oraz 20:45/21:00 (w zależności od restauracji) ale na różnych statkach i w różnych regionach może się to wyglądać inaczej. Obie restauracje na Costa Magica są dwupoziomowe oraz podobne jeśli chodzi o wielkość – różnią się praktycznie tylko sposobem aranżacji:

Image

Oprócz restauracji, na pokładach 3-5 można znaleźć wszystkie udogodnienia, z których korzysta się głównie wieczorem i w nocy. Jest tam zatem wysoki na trzy pokłady teatr, w którym co wieczór prezentowane jest jakieś show (poza nielicznymi wyjątkami zawsze o dwóch porach – tak, aby bez względu na to, z której tury kolacji się korzysta można je było obejrzeć):

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Standardowo dużą część jednego z tych pokładów zajmuje kasyno:


Dodaj Komentarz

Komentarze (26)

102470 25 stycznia 2018 13:25 Odpowiedz
zapowiada się ciekawie, a że planuję Gwadelupę z Martyniką to tym chętniej poczytam :)
julk1 27 stycznia 2018 01:16 Odpowiedz
Z przyjemnością czyta się Twoja relację. Zdjęcia też są piękne.Czekam na dalszy ciąg relacji.Ta kabina to klasy biznes? :)
greg2014 27 stycznia 2018 03:06 Odpowiedz
:-) Co do kabiny to zwykła kabina wewnętrzna - najmniejsza z dostępnych na statku :-) Tylko wstawka typu owoce czy szampan są niestandardowe - dostaję je za status.
metia 28 stycznia 2018 22:02 Odpowiedz
Cieszę się, że jest kolejna relacja :) Bardzo lubię Twój styl pisania: uporządkowany, konkretny, z dużą ilością informacji, ale jednocześnie nie przytłaczający. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy!
brzemia 3 lutego 2018 11:46 Odpowiedz
Rewelacja ten spacer w powietrzu.Pytanko, tak chodzisz po tych lasach, upaprany w błocie... nie ma tam jakiś węży lub innych zwierzątek, które mogą ci zrobić krzywdę ? ;)
greg2014 3 lutego 2018 13:08 Odpowiedz
Węży ani innych groźnych gadów na Gwadelupie ani Martynice nie ma. Przynajmniej teoretycznie. Również teoretycznie podobno można tam spotkać ptasznika (pająka) ale rzadko się to zdarza. Trzeba uważać jedynie na jakieś parzące żabki (wystarczy ich nie dotykać) :-)Z tego co pamiętam to najgorzej jest na St.Lucii, gdzie kolonizatorzy nazwozili różnych zwierzaków obcych dla tego ekosystemu i ze skutkami mieszkańcy walczą tam do dzisiaj. Mają tam np. boa dusiciela i kilka jadowitych węży wiec w lesie trzeba uważać-chociaż z tego co mówiła przewodniczka boa nie zaczepiany nie zaatakuje człowieka. Nie widziałem ani jednego ani tym bardziej nie sprawdzałem:-)
korad1 4 lutego 2018 18:38 Odpowiedz
Hej,Świetne relacje ( szczególnie ta z Włoch do Dubaju)!My startujemy 12 marca'18 z La Romana ( Costa Pacifica - 7 dni w tym Gwadelupa i Martynika)1. Jak wygląda kwestia wchodzenia /wychodzeni z statku, czy można np. poimprezować w La Romana i wrócić o 3 nad ranem na statek czy może są jakieś nie przekraczalne godziny powrotu? 2. Słyszałem że alkoholu nie można wnosić ( ew. trzeba oddać w depozyt), ale czy można wnosić napoje np. coca-cola, woda mineralna, albo jakieś lokalne napoje z np.kokosa czy też nie można?
metia 4 lutego 2018 19:16 Odpowiedz
Zobaczyć na drugim końcu świata słowo "bushalte" - dla mnie jako niderlandysty bezcenne. Mogę pokazać przy okazji studentom? Jak im mówię, że na wyspach ABC mówią w języku, który studiują, to nie zawsze mi na słowo wierzą ;)
greg2014 4 lutego 2018 22:24 Odpowiedz
@korad1 - Generalnie zasada jest taka, że na statku musisz być 30 minut przed planowanym wypłynięciem. Wtedy zaczynają zwijać trapy i całą tymczasową "infrastrukturę", którą rozkłada się na nabrzeżu po przybiciu statku (jakieś stoliki, czasami krzesła/fotele, automaty z napojami itp.). Jeśli statek nocuje w porcie to z moich doświadczeń wynika, że zazwyczaj można na statek wchodzić i wychodzić cały czas (również w nocy). Piszę "zazwyczaj" ponieważ z tego co pamiętam to raz podczas pobytu w Hongkongu było zastrzeżenie, że wejść będzie można do 2 w nocy a potem po 6 rano ale wynikało to z ograniczeń portu a nie statu. W związku z tym lepiej zapytać. Z drugiej strony, jak sobie przypomnę port w La Romanie to zdziwiłbym się jakby tam były jakieś ograniczenia (to typowy port turystyczny). Co do wnoszenia napojów na statek to alkohol z reguły jest wyłapywany i zabierany do depozytu (zwracany jest wieczorem ostatniego dnia do kabiny). Aczkolwiek mi na Martynice nie wyłapali rumu - to jednak raczej wyjątek niż reguła. Jeśli chodzi o inne napoje to na statkach Costy teoretycznie nie można ich wnosić a w praktyce nikt z tego nie robi problemu (ale już na NCL jest to bardzo rygorystycznie przestrzegane). Czasami mi się tylko zdarzyło, że sprawdzano czy butelka jest oryginalnie zamknięta - zapewne po to, aby ograniczyć "szmuglowanie" alkoholu pod płaszczykiem coli :-) A tak w ogóle to Pacifica to bardzo ładny statek:-) @metia - jasne, że możesz:-) podobne oznaczenia przystanków są na Arubie. Na Bonaire nie zwróciłem uwagi (byłem na wycieczce) ale zapewne tak samo - o ile funkcjonuje tam jakaś komunikacja publiczna inna niż autobusy szkolne bo wyspa jest nieduża podobnie jak liczba jej mieszkańców.
metia 8 lutego 2018 09:53 Odpowiedz
Drzewo, o którym pisałeś, to chyba divi divi, popularne na całym ABC, Charakterystyczne dla niego jest dość miękkie drewno - zmiękczają je wytwarzane przez drzewo taniny. Taniny pozyskuje się na eksport jako substancję do garbowania skór. A ponieważ drewno jest miękkie, to całe drzewo bardzo łatwo poddaje się wszelkim wpływom warunków pogodowych, zwłaszcza wiatru. Dlatego divi divi rośnie "na jedną stronę" :)
greg2014 8 lutego 2018 21:31 Odpowiedz
No i zagadka rozwiązana:-) Mój dociekliwy kolega rozpoznał w tych muszlach ślimaka o nazwie skrzydelnik wielki. Więcej szczegółów na jego temat jest tutaj: https://pl.wikipedia.org/wiki/Skrzydelnik_wielkiCo ciekawe, umowy międzynarodowe uznały ten gatunek za zagrożony wyginięciem (co jak widać nie przeszkadza w jego odłowach na Gwadelupie) oraz zabroniły wywozu produktów wytwarzanych z tych zwierząt. Jak rozumiem, zakaz ten obejmuje również muszle - jeśli faktycznie tak jest, to turystów, którzy za kilka euro kupili je od sprzedawcy (i poradzili sobie z fetorem, o którym pisałem wcześniej), może czekać spora niespodzianka jeśli się załapią na jakąś kontrolę celną - o ile nie wyjdzie to już przy standardowym skanowaniu bagażu. Muszla jest na tyle duża, że trudno ją schować lub przeoczyć...
tropikey 8 lutego 2018 21:56 Odpowiedz
Oj, znam ja tego gościa dobrze... Co by się nie powtarzać, odsyłam tu morskie-pamiatki-co-wolno-przywiezc-do-polski,135,108744?start=20#p901936Jak zwykle w Twoim wypadku, ciekawie zrelacjonowany i najwyraźniej udany rejs, choć większość z tych wysp zasługuje na poświęcenie im zdecydowanie więcej czasu. Na Curacao, Bonaire, czy Tobago spędziliśmy po 2 tygodnie i to były jedne z naszych najlepszych "wczasów". Choć taką Martynikę, Gwadelupę, Grenadę, czy Dominikę potraktowaliśmy trochę po łebkach, pływając między nimi na Chopinie. Jest w tym rejonie taka jedna maleńka Mayreau. Aż się łza w oku kręci na jej - znaczy tej wyspy - wspomnienie.Teraz, gdy USD słabnie, może warto zaplanować wizytę po latach...Wysłane z mojego P9 przy użyciu Tapatalka
greg2014 8 lutego 2018 22:24 Odpowiedz
@tropikey - no to widzę, że przygody ze skrzydelnikiem (a raczej jego muszlą) miałeś dość drastyczne.Swoją drogą te muszle cieszyły się sporym powodzeniem wśród turystów. A przecież miejscowi na pewno wiedzą, że ich nie wolno wywozić w świat a mimo to interesu nie zamykają - jak dla mnie to trochę mało uczciwe.Podobnie jest z koralami - na Bonaire jak wysiedliśmy z autobusu przy plaży i zobaczyli koralowe skarby to też większość osób zaczęła sobie wybierać co piękniejsze okazy (a naprawdę były niesamowite) i dopiero przewodnik sprowadził wszystkich na ziemię informując o zakazie i karach. Niektórzy pewnie i tak coś zabrali, a czy mieli jakieś przygody dalej to trudno powiedzieć.Co do czasu na wyspach to oczywiście masz rację ale taka uroda rejsu. Ja sobie wcześniej robię jakieś rozpoznanie co gdzie warto zobaczyć, żeby nie improwizować na miejscu ,ale bardzo często mam problem z wyborem bo chciałoby się znacznie więcej niż czas pozwala. Na przykład na takiej Grenadzie, Gwadelupie czy Martynice mógłbym siedzieć spokojnie po tygodniu a pewnie i dłużej.
102470 10 lutego 2018 20:00 Odpowiedz
Mozna prosic o podsumowanie kosztow?
greg2014 10 lutego 2018 21:38 Odpowiedz
Jasne:-)Za rejs zapłaciłem ok. 875 EUR. Do ceny tej trzeba doliczyć obowiązkowe napiwki (10 EUR/dzień czyli 140 EUR za cały rejs).Przelot w obie strony z Warszawy do Pointe-a-Pitre liniami Air France kosztował ok. 2300 zł.Za dwa noclegi na Gwadelupie zapłaciłem 118 EUR.Wycieczki ze statku kosztowały mnie 95 EUR (St.Lucia) oraz 46 EUR (Bonaire).Do tego dochodzą wydatki na napoje w restauracjach i barach na statku (nie są ujęte w cenie, tutaj każdy najlepiej zna swoje potrzeby i możliwości :-) )Od Costy dostałem OBC do wykorzystania w kwocie 275 EUR - czyli o tyle został pomniejszony mój rachunek za wydatki na statku na koniec rejsu.plus wszystkie wydatki na wyspach (transport lokalny, bilety do jaskiń, ogrodu botanicznego na Martynice, farmy motyli na Arubie itd.) - poszczególne kwoty starałem się podawać na bieżąco przy relacjonowaniu poszczególnych miejsc.
zzeke 11 lutego 2018 21:18 Odpowiedz
@greg2014 Dzięki za kolejną znakomitą relację! Gdy tylko skończyłem czytać stwierdziłem,że niedopuszczalne jest nie mieć jeszcze zaklepanego żadnego rejsu na ten rok;-) A ponieważ pomysły są, zabieram się szybciej za poszukiwania.A gdyby ktoś po powyższej relacji napalił się na powtórkę z rejsu @greg2014 to proszę:
greg2014 12 lutego 2018 10:50 Odpowiedz
No dokładnie ta sama trasa, chyba nawet godziny postojów w portach się zgadzają:-)Na początku kwietnia Costa Magica ma z kolei zaplanowany rejs transatlantycki i wraca do Włoch a pod koniec kwietnia płynie na Bałtyk, gdzie przez kilka miesięcy będzie pływała na tygodniowych rejsach ze Sztokholmu.
norwich1987 14 lutego 2018 13:06 Odpowiedz
Świetna relacja, jestem fanem Twoich "statkowych" opowieści!
smierz 14 lutego 2018 14:45 Odpowiedz
Gratuluję świetnej relacji, czytałam od deski do deski ! I dzięki za porady na priv.
alerejsy-pl 12 marca 2018 11:03 Odpowiedz
Panie Grzegorzu - świetna relacja:) Czekamy na kolejne. MiAD:)
bepi 23 kwietnia 2018 14:49 Odpowiedz
Witam, Panie Grzegorzu czy mogłabym prosić nazwę tego hoteliku na Gwadelupie który był w okolicy portu ? bedę robiła podobną trasę w tym roku i również potrzebuję noclegu zaraz po przylocie na Gwadelupe
greg2014 23 kwietnia 2018 16:36 Odpowiedz
"Panów" proponuję sobie darować:-)Obiekt w booking.com nazywa się "Homestay Nelly". Jest to mieszkanie, którego właścicielka wynajmuje pokoje (dwa) turystom. W czasie mojego pobytu właścicielka "wpadała" do mieszkania w ciągu dnia. Jak dla mnie (biorąc pod uwagę, że tylko tam nocowałem, oba dni w całości praktycznie spędziłem "w terenie") pokój był ok, łazience mówiąc uczciwie przydałby się jakiś remont. Na największy plus lokalizacja obok portu, duży taras i niezwykle pomocna właścicielka, która sprawnie wdrożyła mnie w gwadelupskie klimaty i pomogła w ogarnięciu się gdzie jak dostać. Na minus przede wszystkim łazienka. Cena w porównaniu do innych obiektów w tym czasie w Pointe-a-Pitre na airbnb i booking.com była konkurencyjna. Życzę udanego rejsu:-) Gdybyś miała pytania, pisz śmiało.
bepi 25 kwietnia 2018 10:46 Odpowiedz
Dzięki cudnie, rejs dopiero ruszam 9 grudnia ale już przygotowuje się do tej 2 tyg trasy po Karaibach z MSC Preziosa
juggler5 5 lipca 2019 12:01 Odpowiedz
Relacja super, zarażeni twoja relacją wczoraj kupiliśmy 7 dniowy rejs na Costa Favolosa star i meta PTP po drodze Day 1 Guadeloupe (Antilles) - 23:00Day 2 ...cruising... - - Day 3 La Romana (Dominican Republic) 08:00 - Day 4 La Romana (Dominican Republic) - 07:00Day 4 Catalina Island (Dominican Republic) 09:00 17:00Day 5 Tortola (British Virgin Islands) 10:00 20:00Day 6 St. Maarten (Antilles) 08:00 17:00Day 7 Martinique (Antilles) 09:00 20:00Day 8 Guadeloupe (Antilles) 08:00 - Start 18 stycznia :)
greg2014 5 lipca 2019 16:15 Odpowiedz
Trzymam zatem kciuki:-)Akurat w tej relacji nie ma nic o St. Maarten, La Romanie ani Catalinie - ale informacje o nich znajdziecie w mojej innej relacji z transatlantyku z Savony do Gwadelupy w listopadzie 2018.Z kolei informacje o Costa Favolosa znajdziecie w relacji po fiordach norweskich. W razie czego pytajcie :-)
neverstopexploring 25 października 2019 01:09 Odpowiedz
Czemu nie działają już zdjęcia?