Uwielbiam podróżować samochodem po amerykańskim “dzikim zachodzie” i odwiedzać przy okazji ichniejsze wspaniałe Parki Narodowe, których jest tam zatrzęsienie. Mam już ich zwiedzone kilkanaście i coraz bardziej rośnie mi apetyt na jakąś większa liczbę w przyszłości. Podczas mojej wyprawy na Antarktydę poznałem małżeństwo z Idaho, które właśnie przeszło na emeryturę (wiem – amerykańską z inną kasą) i zaplanowało sobie odwiedzenie wszystkich – a jest ich 424 (w tym 63 najważniejsze Narodowe).
A ja wykorzystując wyjazd na ważną służbową konferencję do Sacramento w czerwcu postanowiłem ponownie odwiedzić Yellowstone a potem przejechać się trochę po Wyoming, Idaho i Utah, Kalifornii i Newadzie.
Wyprawa fajnie składa się z weekendem Bożego Ciała co pozwala połączyć bezkolizyjnie zajęcia służbowe i zwiedzanie. Siadam do planowania i wychodzi mi, że najlepiej polecieć do Seattle (Lufthansą) potem dolot do Bozeman w Montanie (Montana to się dopiero kojarzy!) i odwiedzić w sumie w całej podróży …. 8 stanów Ameryki.
W zeszłym roku zjechałem całe północne wybrzeże Pacyfiku od Olympic National Park aż do San Francisco (była relacja: https://www.fly4free.pl/forum/pacific-northwest-usa-i-gory-skaliste-kanady-z-dzieciakami,210,166414) więc tym razem będzie to objazd trochę bardziej w głąb lądu ze startem w Bozeman, przystankiem w Salt Lake City i Sacramento i kontynuacją aż do Las Vegas przez Dolinę Śmierci. Potem przelot na JFK i ostatni dzień do wieczora w Big Apple. Powrót Austrianem przez Wiedeń. Tym razem tylko z żoną i przyjaciółmi, bez dzieci, które jak zobaczyły nasz plan to gremialnie się obraziły i nie odzywały przez tydzień. Sorry, niech pokończą szkoły, pójdą do pracy, zarobią trochę i same niech udadzą się taką podróż – ja im plan udostępnię zawsze ?
No jest to moja już szósta wyprawa po 7 kontynentach w jednym roku (6 miesiąc roku – 6 wyprawa! ), zostanie mi tylko zaplanowana już Australia.
Lecimy Lufą przez Frankfurt. Do Seattle zabiera nas A330-ka. Przed lądowaniem fajnie widać Mt.Rainer
Lufa ląduje w dużej fali przylotów w samo południe więc jest trochę tłoczno do imigracji. Co ciekawe w Seattle trzeba najpierw zabrać bagaż a dopiero potem ustawić się w kolejkach do okienek – taki ewenement jak na Amerykę.
Wziąłem hotel blisko lotniska bo nazajutrz z samego rana mamy przelot Alaska Airlines do Bozeman a lotnisko SeaTac jest trochę oddalone od centrum Seattle. Można się tam dostać kolejką Link za całe 3USD w jedną stronę. Na Seattle przeznaczam popołudnie ale ponieważ w podróży jesteśmy już wiele godzin więc ograniczam się do obejrzenia Space Needle (za wjazd krzyczą 40USD w godzinach szczytu!!!) i pospacerowania po Pike Place Market.
Znajduję się tu pierwszy ever Starbucks – kolejka na pół godziny stania jak ktoś chce wejść do środka
Wszędzie owoce morza – kusimy się na wersję street-foodową, jest pycha i znośnie cenowo
Bar, w którym na pewno bywali chłopaki z Nirvany…
Rano korzystamy z porady z forum i idziemy na wcześniej zamówiony przez internet darmowy fast track Sea Spot Saver. Fajna usługa, pomagająca ominąć kolejki do sprawdzania bagaży. Zabiera nas Boeing 737 Alaska Airlines. Do wylotu dłuuuga kolejka samolotów.
Piękne podejście do Bozeman nad Doliną Gallatin, gdzie kiedyś żyli Indianie i pędziły stada dzikich zwierząt.
W wypożyczalni zażyczyłem sobie Dogde’a Chargera – i mam ?Jak po hamerykańsku to z przytupem, Mustangiem już jeździłem dwa razy przy okazji wcześniejszych wyjazdów.
Prujemy przez Montanę w kierunku Gardiner, gdzie jest jeden z wjazdów do Yellowstone.
Gardiner to miasteczko w stylu dzikiego zachodu. Można zjeść hot-doga z „polish sausage”
Park Yellowstone zwiedza się oczywiście w amerykańskim stylu czyli samochodem ? Dostajemy mapę atrakcji, przy każdej jest parking i ścieżki przygotowane pod każdego, żadnych wyczynowych szlaków. Główna pętla ma kształt ósemki więc przez dwa dni pobytu postaram się jak najwięcej z niej zobaczyć. Oto plan atrakcji w parku (mapa, którą dostaliśmy przy wjeździe)
Od wjazdu północnego dojeżdża się za chwileczkę do Mammoth Hot Springs – atrakcji bardzo przypominającej tureckie Pamukkale czyli piękne białe tarasy trawertynowe położone wśród gorących źródeł i gejzerów.
Te skały powstały wskutek osadzania się węglanu wapnia wypłukiwanego z głębokich skał przez wydobywającą się gorącą wodę. Co ciekawe oprócz białego koloru jest jeszcze cała gama brązów i beżów a całość tworzy prześliczną kolorowankę na skałach.
Gorące źródła wyglądają przepięknie na tle gór
Ruszamy dalej wśród dolin, łąk i gór wypatrując bizonów, których w parku jest ponoć ponad 6000 sztuk na wolności. No i nie trzeba daleko szukać, bizony są dosłownie wszędzie.
Krajobrazy są po prostu powalające, lasy, góry, łąki, rzeki i wszędzie coś dymi z ziemi.
Interesującym miejscem po drodze jest Norris Geyser Basin. Są tu do przejścia dwie parokilometrowe trasy i mnóstwo aktywnych gejzerów i gorących źródeł. Zobaczcie sami:
Wszędzie coś gwiżdże, fuka, dyszy, paruje albo bulgoce. Niesamowita okolica. Ktoś, kto widział podobne pola gejzerów na Islandii tutaj zobaczy to w zwielokrotnionej skali.
hiszpan napisał:Dojeżdżam do imho największej atrakcji Yellowstone – gorących źródeł Grand Prismatic Spring. Ich obraz jest wam doskonale znany, są sportretowane na niezliczonej liczbie okładek książek i przewodników (np. jedna z książek do geografii w naszym liceum itp.) Hyhy, kilka lat temu sprzedałem kilka swoich zdjęć do wydawnictwa, które publikowało je w książkach do geografii. Na pewno coś z Yellowstone i Monument Valley. Ciekawe czy jeszcze są publikowane, poszukaj mojego nazwiska jak masz ten podręcznik
;-)
A ja wykorzystując wyjazd na ważną służbową konferencję do Sacramento w czerwcu postanowiłem ponownie odwiedzić Yellowstone a potem przejechać się trochę po Wyoming, Idaho i Utah, Kalifornii i Newadzie.
Wyprawa fajnie składa się z weekendem Bożego Ciała co pozwala połączyć bezkolizyjnie zajęcia służbowe i zwiedzanie. Siadam do planowania i wychodzi mi, że najlepiej polecieć do Seattle (Lufthansą) potem dolot do Bozeman w Montanie (Montana to się dopiero kojarzy!) i odwiedzić w sumie w całej podróży …. 8 stanów Ameryki.
W zeszłym roku zjechałem całe północne wybrzeże Pacyfiku od Olympic National Park aż do San Francisco (była relacja: https://www.fly4free.pl/forum/pacific-northwest-usa-i-gory-skaliste-kanady-z-dzieciakami,210,166414) więc tym razem będzie to objazd trochę bardziej w głąb lądu ze startem w Bozeman, przystankiem w Salt Lake City i Sacramento i kontynuacją aż do Las Vegas przez Dolinę Śmierci. Potem przelot na JFK i ostatni dzień do wieczora w Big Apple. Powrót Austrianem przez Wiedeń.
Tym razem tylko z żoną i przyjaciółmi, bez dzieci, które jak zobaczyły nasz plan to gremialnie się obraziły i nie odzywały przez tydzień. Sorry, niech pokończą szkoły, pójdą do pracy, zarobią trochę i same niech udadzą się taką podróż – ja im plan udostępnię zawsze ?
No jest to moja już szósta wyprawa po 7 kontynentach w jednym roku (6 miesiąc roku – 6 wyprawa! ), zostanie mi tylko zaplanowana już Australia.
Lecimy Lufą przez Frankfurt. Do Seattle zabiera nas A330-ka. Przed lądowaniem fajnie widać Mt.Rainer
Lufa ląduje w dużej fali przylotów w samo południe więc jest trochę tłoczno do imigracji. Co ciekawe w Seattle trzeba najpierw zabrać bagaż a dopiero potem ustawić się w kolejkach do okienek – taki ewenement jak na Amerykę.
Wziąłem hotel blisko lotniska bo nazajutrz z samego rana mamy przelot Alaska Airlines do Bozeman a lotnisko SeaTac jest trochę oddalone od centrum Seattle. Można się tam dostać kolejką Link za całe 3USD w jedną stronę.
Na Seattle przeznaczam popołudnie ale ponieważ w podróży jesteśmy już wiele godzin więc ograniczam się do obejrzenia Space Needle (za wjazd krzyczą 40USD w godzinach szczytu!!!) i pospacerowania po Pike Place Market.
Znajduję się tu pierwszy ever Starbucks – kolejka na pół godziny stania jak ktoś chce wejść do środka
Wszędzie owoce morza – kusimy się na wersję street-foodową, jest pycha i znośnie cenowo
Bar, w którym na pewno bywali chłopaki z Nirvany…
Rano korzystamy z porady z forum i idziemy na wcześniej zamówiony przez internet darmowy fast track Sea Spot Saver. Fajna usługa, pomagająca ominąć kolejki do sprawdzania bagaży. Zabiera nas Boeing 737 Alaska Airlines. Do wylotu dłuuuga kolejka samolotów.
Piękne podejście do Bozeman nad Doliną Gallatin, gdzie kiedyś żyli Indianie i pędziły stada dzikich zwierząt.
W wypożyczalni zażyczyłem sobie Dogde’a Chargera – i mam ?Jak po hamerykańsku to z przytupem, Mustangiem już jeździłem dwa razy przy okazji wcześniejszych wyjazdów.
Prujemy przez Montanę w kierunku Gardiner, gdzie jest jeden z wjazdów do Yellowstone.
Gardiner to miasteczko w stylu dzikiego zachodu. Można zjeść hot-doga z „polish sausage”
Park Yellowstone zwiedza się oczywiście w amerykańskim stylu czyli samochodem ? Dostajemy mapę atrakcji, przy każdej jest parking i ścieżki przygotowane pod każdego, żadnych wyczynowych szlaków. Główna pętla ma kształt ósemki więc przez dwa dni pobytu postaram się jak najwięcej z niej zobaczyć. Oto plan atrakcji w parku (mapa, którą dostaliśmy przy wjeździe)
Od wjazdu północnego dojeżdża się za chwileczkę do Mammoth Hot Springs – atrakcji bardzo przypominającej tureckie Pamukkale czyli piękne białe tarasy trawertynowe położone wśród gorących źródeł i gejzerów.
Te skały powstały wskutek osadzania się węglanu wapnia wypłukiwanego z głębokich skał przez wydobywającą się gorącą wodę. Co ciekawe oprócz białego koloru jest jeszcze cała gama brązów i beżów a całość tworzy prześliczną kolorowankę na skałach.
Gorące źródła wyglądają przepięknie na tle gór
Ruszamy dalej wśród dolin, łąk i gór wypatrując bizonów, których w parku jest ponoć ponad 6000 sztuk na wolności.
No i nie trzeba daleko szukać, bizony są dosłownie wszędzie.
Krajobrazy są po prostu powalające, lasy, góry, łąki, rzeki i wszędzie coś dymi z ziemi.
Interesującym miejscem po drodze jest Norris Geyser Basin. Są tu do przejścia dwie parokilometrowe trasy i mnóstwo aktywnych gejzerów i gorących źródeł. Zobaczcie sami:
Wszędzie coś gwiżdże, fuka, dyszy, paruje albo bulgoce. Niesamowita okolica. Ktoś, kto widział podobne pola gejzerów na Islandii tutaj zobaczy to w zwielokrotnionej skali.