Byłem już bliski rezygnacji z opisu podróży, która odbyłem z początkiem marca, wiadomo powrót do rzeczywistości, obowiązki służbowe, domowe itp, ale żeby nie ulec wymówkom zapisuje tą relację. Swoją rolę odegrał doping ze strony DMW, Darek dzięki!
RTW marzył mi się od dawna, chodził po głowie chodził i przy okazji jednego z BigSale'i AirAsia , bodajże w sierpniu, zakupiłem lot z Kuala Lumpur do Melbourne. Wpisywało się to w pierwszy z warunków brzegowych jakie sobie poczyniłem: - chcę postawić stopę na kontynencie australijskim - nie chcę płacić za wizy (czytaj omijam Stany) - chcę zobaczyć na żywo mecz NBA (w powiązaniu z powyższym oznacza to że musze jechać przez Toronto
Wizualizacja za gcmap:
Pierwszy zakupiony lot KUL-MEL stanowił kanwę, do której doklejałem kolejne segmenty czatując na kolejne BigSale, Friday Frenzy i inne "P1-ki". Momentami uruchamiałem mile M&M w porywającej liczbie 12000 z zawrotna dopłata 137zl - ah te oplaty do nagrod w Ameryce Pln. Po dobraniu kolejnych odcinków , trasa przedstawiała się jak kumulacja kilku city break'ów:
04.03 KRK - FRA; Lufthansa , B733 04.03 FRA - ICN; Lufthansa , B748 05.03 ICN - MNL; Asiana, B767 06.03 MNL - KUL; Zest Air, A320 06.03 KUL - MEL; AirAsiaX, A330 08.03 MEL - SYD, Tiger Australia, A320 10.03 SYD - YVR; Air Canada, B772 - pierwszy raz przez Pacyfik, lot AC034; 12500 km.. 14 h, oh yeah! 11.03 YVR - YYC; Air Canada, E190 11.03 YYC - YYZ; Air Canada, A321 13.03 YYZ - FRA; Lufthansa, A346 14.03 FRA - KRK; Lufthansa, B733
Cała trasa to 44 505 km.
Jest to moja pierwsza relacja na forum , tym bardziej mile widziane są Wasze komentarze
:)Dzień 1 (Polska, Niemcy)
Przy pakowaniu rzucam okiem na pogodę w odwiedzanych miejscach. W KUL +35 C w Toronto -10 C. Spora rozpiętość. W plecaku (jade z podrecznym) lądują tshirty, bielizna , kosmetyki, klapki - przez większość podróży nic więcej nie będę potrzebować. Puchowa kurtka do ręki, przydała się w Seulu i Kanadzie, oj jak była potrzebna.. , resztę drogi spędziła przytroczona do plecaka przekraczając go gabarytami.
Dzień przed wyjazdem rozmawiam z sąsiadem pod blokiem i okazuje się że nazajutrz wyrusza z Balic w delegację; przesiada się we Frankfurcie i lecimy tym samym LH1365 o 10:35. Oznaczało to że sprawę transportu mam załatwioną bez konieczności telepania się tramwajem i przesiadki w 292
:) Na Balice zajeżdżam jak król.
Przed terminalem praca wre. Buduje się hotel, stacja, przebudowuje terminal. Prace trwają też na airside; remontowane są drogi kołowania, miejsca postojowe ogólny rozgardiasz, który cieszy, bo to znak że idzie nowe. Na miejscu parkuje B737-300 D-ABXY "Hof" , do samolotu wiezieni jesteśmy autobusami, zajmuję miejsce 18C.
Pożywne śniadanie obfitujące w cukier, potas i witaminę C, jeśli chodzi o piwo to moim zdaniem jedno z najsmaczniejszych serwowanych w przestworzach, by the way: serwują gdzieś na pokładzie Delirium Tremens?
We Frankfurcie mam 4h, wychodzę poza lotnisko, pogoda lepsza niż w Krakowie, spacer w kierunku zachodnim wzdłuż ogrodzenia za którym znajduje się baza Lufthansy. Przy bramie 21 odwiedzających wita sporych gabarytów ogon.
Wracam na lotnisko, muszę się jeszcze zalistować się na lot Air Canada SYD-YVR, który jako jedyny został wydany na oldschoolowym papierze i wymaga telefonicznego dopisania się na listę pasażerów na konkretną datę. Żeby nie dzwonić odnajduję biuro AC w hali odpraw. Mimo, że stoję w kolejce sam to ta nie posuwa się dobre 10 minut, agentka dwoi się i troi, pracuje na 2 telefony. Zaprasza mnie ignorując telefon.. Przedstawiam sprawę , mój paszport zdradza narodowość i słyszę propozycję używania języka polskiego
:) Agentka jest Polką. Wszystkie operacje z Kanady miały opóźnienie tego dnia i próbowała poupychać pasażerów w dalszą drogę po Europie. Mówię że nie ma sprawy i że pewnie niektórzy są w większej potrzebie niż ja więc niech się nie krępuje i odbiera. Pani bierze manual w rękę , upewnia się że nie chodzi o Sydney YQY, jeszcze ze dwa razy upewnia się czy wiem że to bilet one way.. 20 minut i gotowe. W międzyczasie odbiera telefony i przebokowuje około 5 osób. Przechodzę ochronę, udaję się do strefy bramek Z - Pier A to 800 metrowa odnoga terminala 1 na 7 pozycji szerokokadłubowych. Przy moim gacie stoi już Boeing 747-800 D-ABYA o nazwie "Brandenburg" - dokładnie ten sam egzemplarz, który ledwo po dostawie do linii przywiózł reprezentację Niemiec w piłce nożnej do Gdańska na Euro2012
Mam miejsce 34A, pierwszy rząd w segmencie, minus taki że dostają je rodzice z infantami, plus ze można wyciągnąć nogi. Tym razem całą drogę 'mój' infant przesypia w kołysce bez płaczu. Serwis rozpoczyna się od snacka z napojem, następnie podawana jest kolacja. Do wyboru 2 dania. Ja biorę Bibimbap z kiełkami, grzybami i szpinakiem, do tego sałata Mat Kimchi (kapusta kwaszona z chili)
Sąsiadująca Koreanka wciąga z uśmiechem już drugą puszkę napoju bez angielskiej nazwy, zagaduję co to jest , "SHIKE i musisz spróbować" sama zamawia mi słodki napój z pływającymi ziarenkami ryżu
Lecimy nad Tybetem
Pode mną Ułan Bator
Na 2 godziny przed lądowanie podawane jest ciepłe, niewarte wspomnienia śniadanie, omlet. Zaczynamy zniżanie, przy podejściu do Incheon widać wyspy połączone z lądem futurystycznymi mostami
Siadamy gładko, jest południe czasu lokalnego. Do kolejnego lotu na Filipiny niecałe 8h..Dzień 2 (Korea Płd - Seul)
Kupuję bilet RT na kolejkę AREX Express do centrum - 16000 KRW (48zł) jedzie 43 minuty do stacji Seoul Station, tu da się obniżyć koszt transportu do centrum o połowe dzięki Commuter Train, który staje na około 8 stacjach po drodze. Czas przejazdu wydłuża się o 10 minut.
Księżycowy krajobraz po opuszczeniu wyspy Incheon, ogromne łachy piachu, gdzieniegdzie przepływa rzeka
Po wjechaniu na stały ląd zaczynają sie blokowiska, wysokie , szarawe , licujące ze wszechobecnymi skałami
Numery bloków idą w tysiące
Dworzec 'centralny' czysty i przestronny
Plac przed dworcem
Na placu kilka grup z mikrofonami śpiewem zachwala swoje idee, tutaj chrześcijanie. Alternatywa jest prosta. "Jesus = heaven, unbeliever = hell"
Kieruję się na północ. Widok z ulicy przyległej do dworca na Bramę Południową, dosyć duży ruch na ulicach.
Dochodzę do Bramy południowej – Sungnyemun
Historia bramy
Widok na Seulski Ratusz spod Bramy Południowej
Wchodzę na Namdaemun Market
Na Namdaemun Market królują tekstylia, garnki, artykuły spożywcze. Tu stoisko z korzeniami żeń szenia w zalewach
Stoisko z tekstyliami, sprzedawca ma przy szyi umocowany mikrofon, na bieżąco zachwala klientce szalik, który ta przymierza. Przechodnie słyszą ten komentarz z głośników..
Nad miastem góruje Seoul Tower, na góre można wjechać kolejką gondolową
Gmach koreańskiej poczty
Spaceruje w okolicach ratusza, widzę że po drugiej stronie ulicy Teoppyeongno pod bramą zaczyna się zbierać tłum ludzi. Mam szczęście bo trafiam na coś w rodzaju zmiany warty pod wejściem do pałacu Deosugung
Wracam na stacje kolejki , droga powrotna wiedzie obok bramy południowej
Dworcowa poczekalnia
Powrót na Incheon, słońce chyli się ku zachodowi
W oczekiwaniu na lot na Incheon można odbyć zajęcia z wykonywania koreańskich laleczek lub orientalnej grafiki
Po foceniu laleczek idę do gate'a, podstawiony samolot to HL 7248 - B767-300
Boarding zaczyna się od przydługawego powitania po koreańsku i bardzo głębokiego ukłonu obsługi bramki, tego momentu nie zdążyłem uchwycić
Zajmujemy miejsca w 19 letnim samolocie, widać zużycie - luki same się otwierają a do zamknięcia potrzebne są 2 stewki, bynajmniej nie od ciężaru bagażu
Kołujemy na drogę startową, lot potrwa niecałe 4 h
Serwis podczas lotu to jedna z mocniejszych stron Asiany, ponownie życzę sobie Bibimbap, oczywiście z Mat-Kimchi, w misce u góry rosół z mintaja, który jak przystało na mintaja był w kostce, zanim go stewka nie zalała wrzątkiem, wyszedł z tego gorący kubek o smaku rybnym:)
Non stop podczas lotu lecą wiadomości, większość dotyczy kolejnych rozmów pokojowych z Korea Północną, spotkań rozdzielonych rodzin lub planowanych ćwiczeń wojskowych ze Stanami Zjednoczonymi. Crew w połowie filipińskie, w połowie koreańskie. Pasażerowie w 80% to Filipińczycy, jestem jedynym Europejczykiem na pokładzie.
Gigantyczna kolejka na imigracyjnym spowodowana wieczorną falą przylotów. Oficer nie dowierza trójce ludzi w kolejce przede mną , że przyjechali w celach turystycznych, muszą pokazywać rezerwacje hotelowe, potwierdzenia transferów i trwa to dobry kwadrans, i tak kończy się odesłaniem na rozmowę do supervisora. Wybija północ , jestem w Manili, wychodzę przed halę przylotów, dopada mnie tropikalny upał
:) Dzień 3 (Filipiny - lotnisko MNL, Malezja - Kuala Lumpur)
Na przylotach idę w kierunku przystanku autobusu transferowego, muszę dostać się na T4. Stamtąd za 7h odlatuję do KUL. Podjeżdża busik, zaczyna się pakowanie, kierowca odbiera bagaże i układa je na pierwszym rzędzie siedzeń
Bus niby free, przynajmniej tak wynika z rozkładu jazdy i informacji na stronie lotniska, ale kierowca po zapakowaniu bagaży przechadza się po busiku kasując po 20 PHP. Nie mam peso, kierowca z uśmiechem akceptuje 50 eurocentów:)
Wysiadam przed terminalem T4, niby terminal jest domestic ale lata również międzynarodowo stąd Air Asia . Na T4 domesticowa część otwarta jest całą dobę a międzynarodowa od około 5. Ta międzynarodowa część to wąski korytarz z budką do opłacania opłaty wylotowej dla Filipińczyków, 2 stanowiska check in - każde z wagą. Ważonych jest 100% bagaży rejestrowanych i podręcznych na kółkach. Plecakami nikt się nie przejmuje. Naprzeciw terminala znajduje się knajpa, która służy za poczekalnię i 24h biuro Air Asia. Tam jest klima:) Upewniam się u obsługi że mimo posiadania rezerwacji na 2 loty CEB - MNL - KUL bez problemu mogę wykorzystać drugi segment po wczorajszym no show w CEB. (Oryginalnie w listopadzie zakupiłem lot CEB-KUL za 13 Euro, w okolicach Bożego Narodzenia Air Asia ZEST kasuje ten czwartkowy lot , ograniczając operowanie do 1-3-5-7. Proponują lot z przesiadką w MNL i rozbijają moją rezerwację na 2 loty. W sumie informacja mnie ucieszyła bo uelastyczniała mnie w poszukiwaniu dolotu do Filipin. Czatowałem na Cebu Pacific do CEB lub MNL. Ostatecznie najkorzystniej wyszedł lot Asianą do MNL)
Obszedłem okolice T4, nie ma kantora, (ponoć "jest w pawilonach handlowych 5 minut piechotą ale czynne od rana") a zostaje jeszcze do opłacenia 550 PHP opłaty wylotowej więc z nudów, ale i potrzeby biorę taksówkę na T1 upewniając się że wystarczy mi posiadane 200 PHP, ostatecznie taksometr wskazuje 150PHP. Kierowca nie szaleje; a wręcz śpi , jeszcze przed chwilą spał na rozłożonym fotelu kierowcy, założył koszulę na siatkową podkoszulkę i w drogę.
Wysiadam na odlotach, nie da się wejść do hali bez rezerwacji. 2 panie nie wpuszczają , ale i nie potrafią powiedzieć gdzie można wymienić kasę. Na przylotach 2 gości z obsługi wskazuje zejście o jeszcze jeden poziom niżej do przystanków autobusowych. Budka "exchange", śpi w niej dziewczyna , pukam , wymieniam , odchodzę, niech śpi dalej. Wracam na odwiedzony już dzisiaj przystanek busika. Badam rozkład jazdy. Pierwszy kurs o 3:30 , pół godziny wytrzymam spokojnie, ale o 3:30 nic nie przyjeżdża , 4:00 to samo. Przyleciało PVG; na przystanku zaczynają kłębić się ludzie. Pewnie ktoś z obsługi wreszcie zadzwonił po kierowcę.
Tym razem rzeczywiście kurs busem jest za free. Kierowca jedzie wzdłuż siatki ogrodzeniowej lotniska tylko na jednym z rond nie skręca w prawo a w lewo. Pilotem otwiera szlaban i wjeżdżamy na teren lotniska
:) . Ten kierowca czuje żyłkę rajdowca, pruje asfaltową drogą wzdłuż pasa startowego:) ostatecznie staje pod T4 na airside
:) tak pomiędzy terminalem a samolotami
:) na płytę wypakowuję się ja , 2 Francuzów i 5 Chinek, wszyscy się śmieją, bo kierowca zabrał z T1 ludzi bez patrzenia czy rzeczywiście mają jakieś rezerwacje z T4 czy nie.. . Ludzie trochę zmieszani - pytanie dokąd mamy iść ? Kierowca ręka wskazuje napis Arrivals, gdy widzi że się zbieramy w tamtym kierunku wsiada do busa i odjeżdża:) (foto z komórki)
Niva napisał:Ja również chętnie rzucę okiem, ale niezły speed run musiałeś mieć, żeby w 10 dni wszystko oblecieć. Zadowolony chociaż? Czy żałujesz, że za krótko?Pierwsze 3 dni rzeczywiście dynamika spora, w dzień chodzenie a spanie podczas nocnych lotów.Bardzo zadowolony; a żalu o czas trwania nie ma żadnego - to był swego rodzaju rekonesans przed jesiennymi/świątecznymi wakacjami - tym razem z całą rodziną. Ale o tym co zostało wybrane w którymś z odcinków.przemos74 napisał: Interesuje mnie przede wszystkim lot Asiana i AC034
:) Będzie Asiana i AC034 z przygodami
:)
tom971 napisał:Pierwszy zakupiony lot KUL-MEL stanowił kanwę, do której doklejałem kolejne segmenty czatując na kolejne BigSale, Friday Frenzy i inne "P1-ki". Momentami uruchamiałem mile M&M w porywającej liczbie 12000 z zawrotna dopłata 137zl - ah te oplaty do nagrod w Ameryce Pln. możesz coś więcej powiedzieć na ten temat?ile ostatecznie całość Cię wyniosła jeśli można wiedzieć?
michal985 napisał:możesz coś więcej powiedzieć na ten temat?ile ostatecznie całość Cię wyniosła jeśli można wiedzieć?W obrębie Azji i Australii czatowałem na promocje AirAsia/Cebu/Tiger, a Kanady WestJet'a.Uff, nie liczyłem jeszcze:) co prawda karta kredytowa spłacona w połowie kwietnia ale odwlekam chwilę koncowej kalkulacji do ostatniego odcinka z podsumowaniem, jedno jest pewne: weekend majowy spędzam w domu..travelIsFUN napisał:Ile noclegow miales na ladzie, jaki byl koszt przelotow, ile czasu kompletowales bilety?Noclegi - tylko MEL, SYD, YYZ reszta w powietrzu
:) , tam gdzie będzie to możliwe podam ceny, zakupy od sierpnia do listopada, lot za mile w Kanadzie skompletowany na 13 dni przed wyjazdem.
byłeś w stanie coś faktycznie zobaczyć przez te 10 dni?
:-)mi osobiście szkoda by było być w tych wszystkich miejscach i zobaczyć każde z nich tylko trochę albo wcale...no ale każdy ma inne priorytety
;)
wow, pomysł fajny
:)Ja bym nigdy się nie zdecydowała na taki stosunek godzin w samolocie do godzin "na miejscu", ale jestem bardzo ciekawa dalszej relacji.
kangaroo1983 napisał:Powiedz jak wytrzymales roznice czasu?? Niezbyt to dokuczało , może organizm mial za mało czasu żeby się pokapować co i jak
:lol:
:lol: Zresztą większośc lotów miałem na wschód, moim zdaniem w tą lepszą stronę pod względem jetlaga.
tom971 napisał:Niezbyt to dokuczało , może organizm mial za mało czasu żeby się pokapować co i jak
:lol:
:lol: Zresztą większośc lotów miałem na wschód, moim zdaniem w tą lepszą stronę pod względem jetlaga.Robocop
:twisted:
tom971 napisał:kangaroo1983 napisał:Powiedz jak wytrzymales roznice czasu?? Niezbyt to dokuczało , może organizm mial za mało czasu żeby się pokapować co i jak
:lol:
:lol: Zresztą większośc lotów miałem na wschód, moim zdaniem w tą lepszą stronę pod względem jetlaga.Też lubię latać na wschód.Gorzej jest z powrotem do normalności lecąc na zachód.
tom971 napisał:kangaroo1983 napisał:Powiedz jak wytrzymales roznice czasu?? Niezbyt to dokuczało , może organizm mial za mało czasu żeby się pokapować co i jak
:lol:
:lol: Zresztą większośc lotów miałem na wschód, moim zdaniem w tą lepszą stronę pod względem jetlaga.Moja niespełna 4 letnia córa po locie Budapeszt-Australia (z 14 godzinną przerwą w Kantonie; w sumie według zegarka 48 godzin) wyglądała i czuła się jakby nigdy nic.Po podróży powrotnej (5 godzin w Kantonie; według zegarka 26 godzin) odsypiała prawie tydzień!
walerek napisał:tom971 napisał:kangaroo1983 napisał:Powiedz jak wytrzymales roznice czasu?? Niezbyt to dokuczało , może organizm mial za mało czasu żeby się pokapować co i jak
:lol:
:lol: Zresztą większośc lotów miałem na wschód, moim zdaniem w tą lepszą stronę pod względem jetlaga.Też lubię latać na wschód.Gorzej jest z powrotem do normalności lecąc na zachód.tez tak uwazam. bardzo fajna relacja, az zaluje, ze nie chcialo mi sie kupic kiedys sydney z singapura za 600 PLN
:)
michcioj napisał:Też lubię latać na wschód.Gorzej jest z powrotem do normalności lecąc na zachód.no coz wedlug Wikipedii (http://pl.wikipedia.org/wiki/Zesp%C3%B3 ... y_czasowej) podróż w kierunku na wschód (a więc w kierunku, który skraca dobę) jest gorzej znoszona od podróży w kierunku zachodnim, który wydłuża dobę (adaptacja do "dłuższego dnia" jest łatwiejsza)ale to i tak nie miejsce i czas na gadanie o jetlagu!
;) czekam na dalsza relacje od tom971
ja się dużo lepiej przystosowuję latając na zachód. ale w sumie jak się tyle razy zmieni strefę czasową w tak krótkim czasie i podróżuje sporo nocami to jest inaczej...?a co do samej wyprawy - też czekam z niecierpliwością na podsumowanie. najbardziej jestem ciekawa gdzie - po takim rekonesansie - podobało Ci się najbardziej i gdzie najchętniej chciałbyś wrócić.
tom971 napisał:Dużo par z Hong Kongu przyjeżdża wziąć ślub w Sydney, tu robią sobie wieczorne sesje fotograficzneTo akurat mnie dziwi, gdyż widok z aleji gwiazd na wieżowce Hongkongu jest niemal identyczny...
;)
tom971 napisał:Witaj Australio, na dzień dobry imigracyjny. -Only 4 days? -Yeap. -Co będziesz robił przez 4 dni? -Chodził po Melbourne i Sydney. -Jak się dostaniesz do Sydney? -Tigerem. - I po 4 dniach wracasz do Europy? - Nie. - ??? - Jade do Kanady. - Możesz pokazać rezerwację? Wyciągam ten fachowy pliczek wydruków na lot AC. - Ale ten bilet nie ma daty.. - No nie ma, ale jestem zalistowany na 10 Marca, można sprawdzić w systemie rezerwacyjnym AC. - Jesteś stand by to niekoniecznie możesz się zabrać. -Wiem, ale muszę się zabrać bo 12 Marca mam mecz NBA w Toronto.. Pani się uśmiecha, na twarzy ma wypisane 'co za freak'
:D Wbija miśka i życzy powodzenia w poniedziałek.Hahaha, nieźle się ubawiłem
:-) Dlaczego ta relacja nie jest pozycjonowana na głównej? Przecież to szczyt zacięcia lotniczego, no może pomijając wyprawy do Japonii na kilka godzin
;-)
Andi napisał:To akurat mnie dziwi, gdyż widok z aleji gwiazd na wieżowce Hongkongu jest niemal identyczny...
;)W ogóle wśród turystów przeważali mieszkańcy Hong Kongu i Chin - raczej dojrzali ludzie i seniorzy, najliczniejsi Europejczycy - Niemcy; sami młodzi tak 20-25lat.Grzegorz40 napisał:Hahaha, nieźle się ubawiłem
:-) No było wesoło. Cieszę się że się podoba.
eeee tam.. myslalem ze chociaz cokolwiek o Vancouver napiszesz, ale widze ze to bardziej przesiadkowo potraktowales (zreszta chyba jak wszystkie
:D). Czekam w kazdym razie na relacje z Toronto, szczegolnie ze jestem fanem Raptorsow:)
casper.slonina napisał:eeee tam.. myslalem ze chociaz cokolwiek o Vancouver napiszesz, ale widze ze to bardziej przesiadkowo potraktowales (zreszta chyba jak wszystkie
:D). Czekam w kazdym razie na relacje z Toronto, szczegolnie ze jestem fanem Raptorsow:)Taki był plan, dlatego w nagłówku jest YVR a nie Vancouver, będą Raptorsi
:)gibson007 napisał:Piękny ten 747 Qantas. Jak oglądam te zdjęcia to od razu chce się spakować i fruu...To moim zdaniem jedno z ciekawszych i bardziej rozpoznawalnych malowań, a zarazem tanich (dużo białego)Tak, weekend jest , wróciłem z obowiązkowego grilla, siadam do pisania
;)
tam to wiedzą jak zrobić sportowe show - warto było przelecieć tyle kilometrów żeby to zobaczyć (nawet przy założeniu, że drogę do Toronto wybrałeś wcale nie najkrótszą z możliwych;)
Quote:No cóż , nie codziennie człowiek przekracza linię zmiany daty
8-)
8-) He, he... a "W 80 dni dookoła świata" Juliusa Verne'a się czytało w latach młodości?Tam też mieli mały problem z tym "jednym dniem"....Gratuluję odwagi i doskonałej organizacji. Pozdrawiam
Ja jeszcze troche musze poczekac na mecz z perspektywy trybun, a tymczasem za pol godziny Game 6 Raptors - Nets! Ale to prawda, atmosfera na trybunach z poziomu telewizora wydaje sie niesamowita, a co dopiero bedac tam na miejscu. Zazdroszcze Ci niesamowicie. Teraz tylko czekac na hity do USA lub Kanady za <1000 i w droge!
:)
michal985 napisał:tam to wiedzą jak zrobić sportowe show Wiedzą doskonale i im to wychodzi..proszek01 napisał:He, he... a "W 80 dni dookoła świata" Juliusa Verne'a się czytało w latach młodości?Tam też mieli mały problem z tym "jednym dniem"....Gratuluję odwagi i doskonałej organizacji. PozdrawiamDzięki, wbrew pozorom plan układał się sam
:) lichu napisał:Ile cała ta przyjemność Ciebie wyniosła? noclegi, przeloty, transfery etc.?W podsumowaniu. Tą sekcją duże zainteresowanie wykazuje moja osobista żona
:D Póki co 'pisze' się powrót na łono ojczyzny
malyczak napisał:Jak dla mnie to najlepsza podróż RTW o jakiej czytałem
:!:
;) Czekam z niecierpliwością na podsumowanieMiło mi, dzieki:)ZFR napisał:Pierwsze zdjęcie Niagary robi wrażenie. Jak dla mnie bardzo oryginalne ! Mega trip. PozdrawiamBył klimat; iście arktyczny, ten szron ze spienionej wody osadzał się tworząc bloki lodowe. Co chwilę jakaś mała część odrywała się od dużej i spadała z hukiem do przymarzniętej rzeki - sceny jak z filmu National Geographic o topnieniu lodowców
:) Gdy z hostelu posłałem jeszcze nieobrobione jeszcze zdjęcia do Polski to w odpowiedzi dostałem: "..wygląda jak Zakrzówek w mglisty poranek"
:lol: zulu napisał:Jak przeczytałem o tej pizzy to aż się popłakałem ze śmiechu.
:lol: U nas to by chyba kibole roznieśli hale jak by drużyna rzuciła tylko 99 punktów
:PTrzeba przyznać; miłą tradycję wprowadzili
:) Co do gratyfikacji po meczu to wydaje mi się ze, niezależnie od kraju, kibice swoje oczekiwania na darmowy obiad przenieśli by na drużynę, sami dając z siebie więcej podczas dopingu. Samo by się nakręcało..
WOW! Jestem pod wrażeniem:) Gratuluję ogarnięcia i zrealizowania planu, choć nadal uważam, że jesteś trochę szalony
:D Jak Ci się udało znaleźć hostele za 6,59 i 1,32? Jakieś kody?Ale z Australią mnie dobiłeś:( Ja właśnie planuję swoją azjatycko-australijską podróż i wahałam się czy nie odpuścić jednak Australii a ty z taką recenzją po RTW?
:roll:
juliaka napisał:WOW! Jestem pod wrażeniem:) Gratuluję ogarnięcia i zrealizowania planu, choć nadal uważam, że jesteś trochę szalony
:D Jak Ci się udało znaleźć hostele za 6,59 i 1,32? Jakieś kody?Ale z Australią mnie dobiłeś:( Ja właśnie planuję swoją azjatycko-australijską podróż i wahałam się czy nie odpuścić jednak Australii a ty z taką recenzją po RTW?
:roll:
:D6,59 to tylko był koszt rezerwacji via hostelbookers, poprawione już na sumę rezerwacji oraz pobytu, a w MNL jak bylem ok 0:30 to już nie szedłem do hostelu bo musiałbym wychodzić o 4:30
:) wiec skończyło się na niezrealizowanej rezerwacji za złotówkę..Co do AU.. No coz ładnie tam i bardzo fajnie
:)
Świetna relacja, miło się czyta
:)Duże wrażenie zrobiło na mnie Sydney. Miasto czyściutkie, jak z bajki.Ale uśmiałem przy czytaniu:tom971 napisał:Witaj Australio, na dzień dobry imigracyjny. -Only 4 days? -Yeap. -Co będziesz robił przez 4 dni? -Chodził po Melbourne i Sydney. -Jak się dostaniesz do Sydney? -Tigerem. - I po 4 dniach wracasz do Europy? - Nie. - ??? - Jade do Kanady. - Możesz pokazać rezerwację? Wyciągam ten fachowy pliczek wydruków na lot AC. - Ale ten bilet nie ma daty.. - No nie ma, ale jestem zalistowany na 10 Marca, można sprawdzić w systemie rezerwacyjnym AC. - Jesteś stand by to niekoniecznie możesz się zabrać. -Wiem, ale muszę się zabrać bo 12 Marca mam mecz NBA w Toronto.. Pani się uśmiecha, na twarzy ma wypisane 'co za freak'
:D Wbija miśka i życzy powodzenia w poniedziałek.
:lol:
Świetna relacja! Bardzo dobrze napisana, super zdjęcia, ciekawie się czytało, zero nudy, wszystko interesujące
:) Gratuluję pomysłowości, umiejętności organizacji takiego tripa i odwagi! Fakt faktem, podróż zdecydowanie dla miłośników latania. Ja osobiście zaliczam się do tego grona, także bez dwóch zdań zdecydowałbym się na taką wycieczkę.Zazdroszczę bardzo i życzę kolejnych ciekawych wypraw!P.S. Jak będę organizował tripa around the world to liczę na Twoją pomoc
;))
Super podróż.Bardzo dobrze że podzieliłeś relację na kilka odcinków.Z niecierpliwością czekało sie na relację z następnego etapu.Poza tym zaliczyłeś wszystkie pory roku.Ciekawie być jednego dnia w tropiku a nazajutrz być w krainie lodu i śniegu.
Relacja rewelacyjna! Całą przeczytałam jednym tchem. Dobra jakość zdjęć i jeszcze lepsze dokładne opisy, z poczuciem humoru
:D Zazdroszczę i podziwiam! Gdybym dysponowała taką gotówką, to sama bym się zdecydowała, bo (nie)stety też jestem wariatką i zapalonym podróżnikiem
:D
Tą relację śledziłem odcinkami. Napięcie niemal jak u Hitchcocka. Już po pierwszej przeczytanej części stwierdziłem że musisz mieć niezłego farmaceutę jak się na coś takiego zdecydowałeś i ostro kolorowe proszki przepisuje.
:lol: Generalnie jak ktoś coś takiego przeżył to jest właśnie to coś co się pamięta na całe życie. Czapki z głów !
Piękny trip, świetna relacja. Z Twojej wyliczanki wynika, że koszt samych lotów to 2299,51 pln
:-DRozumiem ideę tak krótkiej wycieczki - trzeba oszczędzać urlop na wypoczynek z rodziną
:-)BTW, jako, że ja tez z KRK - bywasz na spotkaniach grupy krakowskiej f4f ?
Ogolnie rzecz biorac to twoja podroz jest ciekawa bo jest inna. Ale tak naprawde widziales bardzo malo z miejsc w ktorych byles. Osobiscie - to nie dla mnie, ale rozumiem ze ludzie maja rozne upodobania. Szkoda mi by bylo spedzic tyle czasu w samolocie na rzecz 'pieciu minut' w danym miejscu. Nie na tym polega podrozowanie.
Gratuluję RTW za relatywnie niewielkie pieniądze. Jak ktoś już wspomniał relacja napisana z nutką humorystyczną, co bardzo mi się podobało. Mi osobiście jednak szkoda by było odwiedzić tyle miejsc jednocześnie spędzając w nich tak niewiele czasu.
:) Pozdrawiam i życzę kolejnych udanych wypraw!
Minęła cisza wyborcza, więc mogę Wam podziękować za miłe słowa i oczywiście głosy w ankiecie, THX !cichyy napisał:Rozumiem ideę tak krótkiej wycieczki - trzeba oszczędzać urlop na wypoczynek z rodziną
:-)Samo sedno; 26 dni.. tylko.. Szkoda by sie wypruć z tego już w pierwszym kwartale..kangaroo1983 napisał:Ogolnie rzecz biorac to twoja podroz jest ciekawa bo jest inna. Ale tak naprawde widziales bardzo malo z miejsc w ktorych byles. Osobiscie - to nie dla mnie, ale rozumiem ze ludzie maja rozne upodobania. Szkoda mi by bylo spedzic tyle czasu w samolocie na rzecz 'pieciu minut' w danym miejscu. Nie na tym polega podrozowanie.Fakt , nie da się ukryć że było inaczej
:lol: Zrobiłbym to jeszcze raz. Racja - nie wszystko dla wszystkich. Mam swoją definicję
8-) zulu napisał: Już po pierwszej przeczytanej części stwierdziłem że musisz mieć niezłego farmaceutę jak się na coś takiego zdecydowałeś i ostro kolorowe proszki przepisuje. Tylko %..
:lol:
wiater napisał:Świetna relacja, miło się czyta
:)Duże wrażenie zrobiło na mnie Sydney. Miasto czyściutkie, jak z bajki.Ale uśmiałem przy czytaniu:tom971 napisał:Witaj Australio, na dzień dobry imigracyjny. -Only 4 days? -Yeap. -Co będziesz robił przez 4 dni? -Chodził po Melbourne i Sydney. -Jak się dostaniesz do Sydney? -Tigerem. - I po 4 dniach wracasz do Europy? - Nie. - ??? - Jade do Kanady. - Możesz pokazać rezerwację? Wyciągam ten fachowy pliczek wydruków na lot AC. - Ale ten bilet nie ma daty.. - No nie ma, ale jestem zalistowany na 10 Marca, można sprawdzić w systemie rezerwacyjnym AC. - Jesteś stand by to niekoniecznie możesz się zabrać. -Wiem, ale muszę się zabrać bo 12 Marca mam mecz NBA w Toronto.. Pani się uśmiecha, na twarzy ma wypisane 'co za freak'
:D Wbija miśka i życzy powodzenia w poniedziałek.
:lol:Też się uśmiałem!
:lol: Świetny ten dialog!
Dzięki za info; 404 dla zdjęć umieszczonych na pokazywarce , ale też nie wszystkich. Zgłosiłem im problem.Jak widać po Palau imageshack też nie daje gwarancji widzialności..
blasto napisał:Na kwiecień 2015 zakupiłem łatwiejsze RTW 9-dniowe. Od dawna mi to chodziło po głowie, ale Twoja relacja mnie zachęciła, za co dzięki.9-dniowe.... Jestem pod wrażeniem
:D
W sumie w tytule relacji masz błąd. Bo wprawdzie wyleciałeś 4 marca a wróciłeś 14 marca ale jak sam zauważyłeś 10 marca przeżyłeś dwukrotnie więc RTW w 11 dni
:-D
Świetna relacja, bardzo zazdroszczę
:) Mimo że też w każdym z tych miejsc chciałabym zatrzymać się na dłużej, to ciągnie mnie do takiej jazdy bez trzymanki jak podróż dookoła świata w 10 dni
:D p.s. Mam nadzieję, że zdjęcia wrócą, bo od wylotu z Sydney coś się popsuło, a bardzo chciałabym zobaczyć wszystkie
;)
klapio napisał:W sumie w tytule relacji masz błąd. Bo wprawdzie wyleciałeś 4 marca a wróciłeś 14 marca ale jak sam zauważyłeś 10 marca przeżyłeś dwukrotnie więc RTW w 11 dni
:-DNie ten jeden
:) . De facto 1 dzień był w gratisie.Calaira napisał:Świetna relacja, bardzo zazdroszczę
:) Mimo że też w każdym z tych miejsc chciałabym zatrzymać się na dłużej, to ciągnie mnie do takiej jazdy bez trzymanki jak podróż dookoła świata w 10 dni
:D p.s. Mam nadzieję, że zdjęcia wrócą, bo od wylotu z Sydney coś się popsuło, a bardzo chciałabym zobaczyć wszystkie
;)Gdy tylko pojawi sie możliwość edycji postów , podmienię linki na działające.
tom971 napisał:Gdy tylko pojawi sie możliwość edycji postów , podmienię linki na działające.Dzisiaj się chyba pojawiła. Ja też chętnię obejrzę brakujące.
;)
Muszę powiedzieć, że masz pozytywną zajawkę
:D Nie wiem dlaczego, ale zaczyna mi ten pomysł chodzić po głowie, pytanie tylko gdzie wcisnąć ten termin oblotu globu
;) Może w tym roku zrealizuję to co zaplanowałem, a nowości zostawię na następny rok, żeby już nie przesadzać
:D Relacja jak najbardziej na plus, a pomysł wart uwagi
:)
Qantas napisał:Super relacja, tylko jak byś mógł zaktualizować zdjęcia, bo nie wszystkie sa dostępne:) Gratuluje!Wysłane z mojego iPad przez TapatalkZdjecia popodmieniane - zapraszam
tom971 napisał:Qantas napisał:Super relacja, tylko jak byś mógł zaktualizować zdjęcia, bo nie wszystkie sa dostępne:) Gratuluje!Wysłane z mojego iPad przez TapatalkZdjecia popodmieniane - zapraszamSuper:) Dzięki!
Dzięki za inspirację! Planuję wypad dopiero na początku następnego roku ale już mnie korci zakup jakiegoś biletu i chyba już dzisiaj coś kupię tak żeby już zacząć tym żyć:D Przede wszystkim zależy mi na cenach i chyba nawet zacznę jak Ty od KUL-MEL z airasia:) Planuję jeszcze odwiedzenie Japonii, Tajlandii i ogólnie im więcej tym lepiej hehe Urlop planuję wstępnie na ponad około 23 dni tak, żeby w pracy nie zwariowali.Kuźwa ten rok zaplanowany w 90% a ja już nie mogę się doczekać następnego
:D
Byłem już bliski rezygnacji z opisu podróży, która odbyłem z początkiem marca, wiadomo powrót do rzeczywistości, obowiązki służbowe, domowe itp, ale żeby nie ulec wymówkom zapisuje tą relację. Swoją rolę odegrał doping ze strony DMW, Darek dzięki!
RTW marzył mi się od dawna, chodził po głowie chodził i przy okazji jednego z BigSale'i AirAsia , bodajże w sierpniu, zakupiłem lot z Kuala Lumpur do Melbourne. Wpisywało się to w pierwszy z warunków brzegowych jakie sobie poczyniłem:
- chcę postawić stopę na kontynencie australijskim
- nie chcę płacić za wizy (czytaj omijam Stany)
- chcę zobaczyć na żywo mecz NBA (w powiązaniu z powyższym oznacza to że musze jechać przez Toronto
Wizualizacja za gcmap:
Pierwszy zakupiony lot KUL-MEL stanowił kanwę, do której doklejałem kolejne segmenty czatując na kolejne BigSale, Friday Frenzy i inne "P1-ki". Momentami uruchamiałem mile M&M w porywającej liczbie 12000 z zawrotna dopłata 137zl - ah te oplaty do nagrod w Ameryce Pln.
Po dobraniu kolejnych odcinków , trasa przedstawiała się jak kumulacja kilku city break'ów:
04.03 KRK - FRA; Lufthansa , B733
04.03 FRA - ICN; Lufthansa , B748
05.03 ICN - MNL; Asiana, B767
06.03 MNL - KUL; Zest Air, A320
06.03 KUL - MEL; AirAsiaX, A330
08.03 MEL - SYD, Tiger Australia, A320
10.03 SYD - YVR; Air Canada, B772 - pierwszy raz przez Pacyfik, lot AC034; 12500 km.. 14 h, oh yeah!
11.03 YVR - YYC; Air Canada, E190
11.03 YYC - YYZ; Air Canada, A321
13.03 YYZ - FRA; Lufthansa, A346
14.03 FRA - KRK; Lufthansa, B733
Cała trasa to 44 505 km.
Jest to moja pierwsza relacja na forum , tym bardziej mile widziane są Wasze komentarze :)Dzień 1 (Polska, Niemcy)
Przy pakowaniu rzucam okiem na pogodę w odwiedzanych miejscach. W KUL +35 C w Toronto -10 C. Spora rozpiętość. W plecaku (jade z podrecznym) lądują tshirty, bielizna , kosmetyki, klapki - przez większość podróży nic więcej nie będę potrzebować. Puchowa kurtka do ręki, przydała się w Seulu i Kanadzie, oj jak była potrzebna.. , resztę drogi spędziła przytroczona do plecaka przekraczając go gabarytami.
Dzień przed wyjazdem rozmawiam z sąsiadem pod blokiem i okazuje się że nazajutrz wyrusza z Balic w delegację; przesiada się we Frankfurcie i lecimy tym samym LH1365 o 10:35. Oznaczało to że sprawę transportu mam załatwioną bez konieczności telepania się tramwajem i przesiadki w 292 :) Na Balice zajeżdżam jak król.
Przed terminalem praca wre. Buduje się hotel, stacja, przebudowuje terminal. Prace trwają też na airside; remontowane są drogi kołowania, miejsca postojowe ogólny rozgardiasz, który cieszy, bo to znak że idzie nowe.
Na miejscu parkuje B737-300 D-ABXY "Hof" , do samolotu wiezieni jesteśmy autobusami, zajmuję miejsce 18C.
Pożywne śniadanie obfitujące w cukier, potas i witaminę C, jeśli chodzi o piwo to moim zdaniem jedno z najsmaczniejszych serwowanych w przestworzach, by the way: serwują gdzieś na pokładzie Delirium Tremens?
We Frankfurcie mam 4h, wychodzę poza lotnisko, pogoda lepsza niż w Krakowie, spacer w kierunku zachodnim wzdłuż ogrodzenia za którym znajduje się baza Lufthansy.
Przy bramie 21 odwiedzających wita sporych gabarytów ogon.
Wracam na lotnisko, muszę się jeszcze zalistować się na lot Air Canada SYD-YVR, który jako jedyny został wydany na oldschoolowym papierze i wymaga telefonicznego dopisania się na listę pasażerów na konkretną datę. Żeby nie dzwonić odnajduję biuro AC w hali odpraw. Mimo, że stoję w kolejce sam to ta nie posuwa się dobre 10 minut, agentka dwoi się i troi, pracuje na 2 telefony. Zaprasza mnie ignorując telefon.. Przedstawiam sprawę , mój paszport zdradza narodowość i słyszę propozycję używania języka polskiego :) Agentka jest Polką. Wszystkie operacje z Kanady miały opóźnienie tego dnia i próbowała poupychać pasażerów w dalszą drogę po Europie. Mówię że nie ma sprawy i że pewnie niektórzy są w większej potrzebie niż ja więc niech się nie krępuje i odbiera. Pani bierze manual w rękę , upewnia się że nie chodzi o Sydney YQY, jeszcze ze dwa razy upewnia się czy wiem że to bilet one way.. 20 minut i gotowe. W międzyczasie odbiera telefony i przebokowuje około 5 osób.
Przechodzę ochronę, udaję się do strefy bramek Z - Pier A to 800 metrowa odnoga terminala 1 na 7 pozycji szerokokadłubowych.
Przy moim gacie stoi już Boeing 747-800 D-ABYA o nazwie "Brandenburg" - dokładnie ten sam egzemplarz, który ledwo po dostawie do linii przywiózł reprezentację Niemiec w piłce nożnej do Gdańska na Euro2012
Mam miejsce 34A, pierwszy rząd w segmencie, minus taki że dostają je rodzice z infantami, plus ze można wyciągnąć nogi. Tym razem całą drogę 'mój' infant przesypia w kołysce bez płaczu.
Serwis rozpoczyna się od snacka z napojem, następnie podawana jest kolacja. Do wyboru 2 dania. Ja biorę Bibimbap z kiełkami, grzybami i szpinakiem, do tego sałata Mat Kimchi (kapusta kwaszona z chili)
Sąsiadująca Koreanka wciąga z uśmiechem już drugą puszkę napoju bez angielskiej nazwy, zagaduję co to jest , "SHIKE i musisz spróbować" sama zamawia mi słodki napój z pływającymi ziarenkami ryżu
Lecimy nad Tybetem
Pode mną Ułan Bator
Na 2 godziny przed lądowanie podawane jest ciepłe, niewarte wspomnienia śniadanie, omlet.
Zaczynamy zniżanie, przy podejściu do Incheon widać wyspy połączone z lądem futurystycznymi mostami
Siadamy gładko, jest południe czasu lokalnego. Do kolejnego lotu na Filipiny niecałe 8h..Dzień 2 (Korea Płd - Seul)
Kupuję bilet RT na kolejkę AREX Express do centrum - 16000 KRW (48zł) jedzie 43 minuty do stacji Seoul Station, tu da się obniżyć koszt transportu do centrum o połowe dzięki Commuter Train, który staje na około 8 stacjach po drodze. Czas przejazdu wydłuża się o 10 minut.
Księżycowy krajobraz po opuszczeniu wyspy Incheon, ogromne łachy piachu, gdzieniegdzie przepływa rzeka
Po wjechaniu na stały ląd zaczynają sie blokowiska, wysokie , szarawe , licujące ze wszechobecnymi skałami
Numery bloków idą w tysiące
Dworzec 'centralny' czysty i przestronny
Plac przed dworcem
Na placu kilka grup z mikrofonami śpiewem zachwala swoje idee, tutaj chrześcijanie. Alternatywa jest prosta. "Jesus = heaven, unbeliever = hell"
Kieruję się na północ. Widok z ulicy przyległej do dworca na Bramę Południową, dosyć duży ruch na ulicach.
Dochodzę do Bramy południowej – Sungnyemun
Historia bramy
Widok na Seulski Ratusz spod Bramy Południowej
Wchodzę na Namdaemun Market
Na Namdaemun Market królują tekstylia, garnki, artykuły spożywcze. Tu stoisko z korzeniami żeń szenia w zalewach
Stoisko z tekstyliami, sprzedawca ma przy szyi umocowany mikrofon, na bieżąco zachwala klientce szalik, który ta przymierza. Przechodnie słyszą ten komentarz z głośników..
Nad miastem góruje Seoul Tower, na góre można wjechać kolejką gondolową
Gmach koreańskiej poczty
Spaceruje w okolicach ratusza, widzę że po drugiej stronie ulicy Teoppyeongno pod bramą zaczyna się zbierać tłum ludzi. Mam szczęście bo trafiam na coś w rodzaju zmiany warty pod wejściem do pałacu Deosugung
Wracam na stacje kolejki , droga powrotna wiedzie obok bramy południowej
Dworcowa poczekalnia
Powrót na Incheon, słońce chyli się ku zachodowi
W oczekiwaniu na lot na Incheon można odbyć zajęcia z wykonywania koreańskich laleczek lub orientalnej grafiki
Po foceniu laleczek idę do gate'a, podstawiony samolot to HL 7248 - B767-300
Boarding zaczyna się od przydługawego powitania po koreańsku i bardzo głębokiego ukłonu obsługi bramki, tego momentu nie zdążyłem uchwycić
Zajmujemy miejsca w 19 letnim samolocie, widać zużycie - luki same się otwierają a do zamknięcia potrzebne są 2 stewki, bynajmniej nie od ciężaru bagażu
Kołujemy na drogę startową, lot potrwa niecałe 4 h
Serwis podczas lotu to jedna z mocniejszych stron Asiany, ponownie życzę sobie Bibimbap, oczywiście z Mat-Kimchi, w misce u góry rosół z mintaja, który jak przystało na mintaja był w kostce, zanim go stewka nie zalała wrzątkiem, wyszedł z tego gorący kubek o smaku rybnym:)
Non stop podczas lotu lecą wiadomości, większość dotyczy kolejnych rozmów pokojowych z Korea Północną, spotkań rozdzielonych rodzin lub planowanych ćwiczeń wojskowych ze Stanami Zjednoczonymi.
Crew w połowie filipińskie, w połowie koreańskie. Pasażerowie w 80% to Filipińczycy, jestem jedynym Europejczykiem na pokładzie.
Gigantyczna kolejka na imigracyjnym spowodowana wieczorną falą przylotów. Oficer nie dowierza trójce ludzi w kolejce przede mną , że przyjechali w celach turystycznych, muszą pokazywać rezerwacje hotelowe, potwierdzenia transferów i trwa to dobry kwadrans, i tak kończy się odesłaniem na rozmowę do supervisora. Wybija północ , jestem w Manili, wychodzę przed halę przylotów, dopada mnie tropikalny upał :)
Na przylotach idę w kierunku przystanku autobusu transferowego, muszę dostać się na T4. Stamtąd za 7h odlatuję do KUL.
Podjeżdża busik, zaczyna się pakowanie, kierowca odbiera bagaże i układa je na pierwszym rzędzie siedzeń
Bus niby free, przynajmniej tak wynika z rozkładu jazdy i informacji na stronie lotniska, ale kierowca po zapakowaniu bagaży przechadza się po busiku kasując po 20 PHP. Nie mam peso, kierowca z uśmiechem akceptuje 50 eurocentów:)
Wysiadam przed terminalem T4, niby terminal jest domestic ale lata również międzynarodowo stąd Air Asia . Na T4 domesticowa część otwarta jest całą dobę a międzynarodowa od około 5. Ta międzynarodowa część to wąski korytarz z budką do opłacania opłaty wylotowej dla Filipińczyków, 2 stanowiska check in - każde z wagą. Ważonych jest 100% bagaży rejestrowanych i podręcznych na kółkach. Plecakami nikt się nie przejmuje.
Naprzeciw terminala znajduje się knajpa, która służy za poczekalnię i 24h biuro Air Asia. Tam jest klima:) Upewniam się u obsługi że mimo posiadania rezerwacji na 2 loty CEB - MNL - KUL bez problemu mogę wykorzystać drugi segment po wczorajszym no show w CEB. (Oryginalnie w listopadzie zakupiłem lot CEB-KUL za 13 Euro, w okolicach Bożego Narodzenia Air Asia ZEST kasuje ten czwartkowy lot , ograniczając operowanie do 1-3-5-7. Proponują lot z przesiadką w MNL i rozbijają moją rezerwację na 2 loty. W sumie informacja mnie ucieszyła bo uelastyczniała mnie w poszukiwaniu dolotu do Filipin. Czatowałem na Cebu Pacific do CEB lub MNL. Ostatecznie najkorzystniej wyszedł lot Asianą do MNL)
Obszedłem okolice T4, nie ma kantora, (ponoć "jest w pawilonach handlowych 5 minut piechotą ale czynne od rana") a zostaje jeszcze do opłacenia 550 PHP opłaty wylotowej więc z nudów, ale i potrzeby biorę taksówkę na T1 upewniając się że wystarczy mi posiadane 200 PHP, ostatecznie taksometr wskazuje 150PHP. Kierowca nie szaleje; a wręcz śpi , jeszcze przed chwilą spał na rozłożonym fotelu kierowcy, założył koszulę na siatkową podkoszulkę i w drogę.
Wysiadam na odlotach, nie da się wejść do hali bez rezerwacji. 2 panie nie wpuszczają , ale i nie potrafią powiedzieć gdzie można wymienić kasę. Na przylotach 2 gości z obsługi wskazuje zejście o jeszcze jeden poziom niżej do przystanków autobusowych. Budka "exchange", śpi w niej dziewczyna , pukam , wymieniam , odchodzę, niech śpi dalej. Wracam na odwiedzony już dzisiaj przystanek busika. Badam rozkład jazdy.
Pierwszy kurs o 3:30 , pół godziny wytrzymam spokojnie, ale o 3:30 nic nie przyjeżdża , 4:00 to samo. Przyleciało PVG; na przystanku zaczynają kłębić się ludzie. Pewnie ktoś z obsługi wreszcie zadzwonił po kierowcę.
Tym razem rzeczywiście kurs busem jest za free. Kierowca jedzie wzdłuż siatki ogrodzeniowej lotniska tylko na jednym z rond nie skręca w prawo a w lewo. Pilotem otwiera szlaban i wjeżdżamy na teren lotniska :) . Ten kierowca czuje żyłkę rajdowca, pruje asfaltową drogą wzdłuż pasa startowego:) ostatecznie staje pod T4 na airside :) tak pomiędzy terminalem a samolotami :) na płytę wypakowuję się ja , 2 Francuzów i 5 Chinek, wszyscy się śmieją, bo kierowca zabrał z T1 ludzi bez patrzenia czy rzeczywiście mają jakieś rezerwacje z T4 czy nie.. . Ludzie trochę zmieszani - pytanie dokąd mamy iść ? Kierowca ręka wskazuje napis Arrivals, gdy widzi że się zbieramy w tamtym kierunku wsiada do busa i odjeżdża:) (foto z komórki)